„Pogodzić się ze światem” to dziennik Stachury pisany w bólu, tym fizycznym i tym egzystencjalnym. Pisany chwilę po i przed tym, co ostateczne i nieuchronne było w przypadku tego wrażliwego artysty. To zapis cierpienia z odczuwania, widzenia i rozumienia. To też nostalgia za tym, co proste, nieskomplikowane, schematyczne i rytualne.
Chociaż autor zmarł dawno, bo przed 42 laty, każde wznowienie jego utworów staje się wydarzeniem. Pozostawił po sobie szczególną aurę i legendę, która powoduje, że kolejne pokolenia czytelników odkrywają go dla siebie. Teraz otrzymaliśmy zebrany w jednym tomie obszerny – prawie 900 stron! – wybór poezji i prozy, wręcz reprezentacyjny zbiór jego utworów. Jak informuje wydawca, ten tom to „bohaterowie poszukujący prawdy i prawda szukająca form wyrazu. Zachwyt nad każdą chwilą obok przemijania i nostalgii. Cała jaskrawość życia i śmierci kultowego autora”. Wyboru i opracowania dokonali: Monika Stachura i Jakub Beczek, który napisał też wprowadzenie, a autorem projektu graficznego książki jest – jak zwykle w wydawnictwie Iskry – Andrzej Barecki. Edward Stachura zwany Stedem był autorem powieści, wierszy, poematów, opowiadań. Urodził się w rodzinie polskich emigrantów we Francji, a w 1948 roku przeniósł się do Polski. Debiutował w 1956 roku w dwutygodniku „Helikon”. Studiował romanistykę – najpierw na KUL-u, potem na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie podróży stypendialnej (1969-1970) do Meksyku studiował literaturę na Universidad Nacional Autonoma de Mexico. Stał się kultowym – bez nadużywania tego słowa – pisarzem młodego pokolenia lat siedemdziesiątych. Kto wówczas nie powtarzał: „Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo; Niechybnie brakuje tam nas! Od stania w miejscu niejeden już zginął, Niejeden zginął już kwiat!”. Skrupulatnie zacierał w swych utworach granicę pomiędzy życiem a literaturą. W rzeczywistości opisywał wciąż jedną postać, która ewoluowała tak jak on. Działalność artystyczna była dla niego formą autoanalizy. Jego twórczość szczegółowo ilustruje więc drogę, którą uparcie szedł, by zgłębić tajemnicę życia i śmierci. Wędrówka ta doprowadziła go do samobójstwa, zaś jego książki okazały się literackim dokumentem samozagłady. W pamięci czytelników zapisał się jako dziwak, outsider z gitarą, włóczęga, obserwator świata czy nawet jako prorok, który dotarł do istoty rzeczy.
Tekst skopiowany ze strony z rynek-ksiązki.pl
Matka mówi: „Edziu, ty nie myśl tak, nie przejmuj się, puszczaj zmartwienia z dymem do nieba, tak jak ja”. Łatwo powiedzieć. Trzeva być specjalnej konstrukcji, żeby tak móc postępować. Ale co zrobić, gdy się nie jest tak skonstruowanym? Trzeba być specjalnej konstrukcji, żeby móc tak żyć, jak żyje większość ludzi. Praca, dom, spanie. Praca, dom, spanie. Tak można przetrwać życie. Chrzciny, wesele, pogrzeb. Po co człowiek ma świadomość? Czy po to, żeby jej nie używać, żeby ją w kółko, bez ustanku zagłuszać? Błogosławieństwem człowieka czy przekleństwem jest świadomość? Wygląda na to, że tu na padole jest przekleństwem. Nadzieja szepcze, że tam będzie błogosławieństwem, tam, w innym życiu. Ale nie takiej pewności.
Oto błogosławieństwo ludzi prostych. Dla nich jest tak, jak jest. Jak powinno być, jak mogłoby być – tym sobie głowy nie zawracają. Także nie zawracają sobie głowy tym, dlaczego tak jest, jak jest. Jest tak jak jest, i to jest wszystko. Absurdu nigdzie nie widzą. Samo to pojęcie jest im nieznane. Nie znają nawet tego słowa. Są jak drzewa: żyją i umierają. (…) Można powiedzieć, że mają tyle ton wiary, że nie potrzebują miligrama nadziei. (…) Nie otrzymałem w spadku od przodków załatwienia spraw ostatecznych, nie otrzymałem ton wiary, to znaczy otrzymałem, ale zagubiło mi się i zacząłem od zera i doszedłem, chyba doszedłem do miligrama nadziei, i chyba ten miligram nadziei mam. Nadzieja chyba nie zamienia się w mocną wiarę, pozostaje nadzieją, kruchą, drobną, wątłą, narażoną na zwątpienie. Ale bez tej nadziei nie da się żyć.
Cytaty pochodzą z książki Edward Stachura, Pogodzić się ze światem w: Cała jaskrawość i inne utwory, Wdawnictwo Iskry, 2021