Przeczytałam „Błękitne noce” jednym tchem. To książka-przeżycie, książka-odczucie, książka-emocje i w takich kategoriach we mnie została. Pogubiłam fakty, za to wkleiło się we mnie współodczuwanie. Często tak łatwo przychodzi nam stwierdzić, że życie to ciągłe utraty, tym łatwiej, gdy akurat nie dotyczą nas samych.
Pogrzebowy blues (W.H. Auden)
Niech staną zegary, zamilkną telefony, Dajcie psu kość, niech nie szczeka, niech śpi najedzony, Niech milczą fortepiany i w miękkiej werbli ciszy Wynieście trumnę. Niech przyjdą żałobnicy.
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije I kreśli na niebie napis: „On nie żyje!” Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych, Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.
W nim miałem moją Północ, Południe, mój Zachód i Wschód, Niedzielny odpoczynek i codzienny trud, Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew. Miłość, myślałem, będzie trwała wiecznie: myliłem się.
Nie potrzeba już gwiazd, zgaście wszystkie, do końca; Zdejmijcie z nieba księżyc i rozmontujcie słońce; Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień. Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się.