Książka na jeden poranek, ba wieczór, na chwilę. Zwarta treść, bez zbędnych rozwinięć. Gotowe, konkretne obrazy: dziecięcy voyeuryzm (i ten dorosły też), łazienkowe rytuały, zakazane praktyki, pełne uniesień seksualne sceny, ale też opis defekacji. Ludzkie namiętności, porywy i ekscytacje, gierki i knowania, po to by zaskoczyć na koniec – cały Llosa! Wszystko to podane nam, czytelnikom, tak po prostu, bez moralizatorstwa, bez napiętnowania i tak sobie myślę, że z szelmowskim puszczeniem oka do nas przez samego autora.
Pochwała macochy, Mario Vargas Llosa, Wydawnictwo Znak, 2010